środa, 14 maja 2014

Łąka

Poranek był bardzo ciężki. Nie dla mnie oczywiście tylko dla chłopaków. Snuli się po całym domu i jęczeli jak zombie. Dla świętego spokoju zaparzyłam dla nich kawę i zrobiłam jajecznicę.
- Już nie miej takiej miny, dobrze wiem co chcesz powiedzieć – oskarżył mnie Alek, grzebiąc w talerzu widelcem bez energii.
- Nie mam zamiaru nic mówić- odparowałam, choć tak naprawdę miałam już  w głowie ułożoną przemowę na temat kaca. Postanowiłam jednak, że ograniczę się z marudzeniem chociażby ze względu na Piotra. Przecież żaden facet nie lubi marud.
- Możemy iść dzisiaj na łąkę – zaproponowałam- podobno ma być po południu ładna pogoda. Pogramy w piłkę i poopalamy się.
- W trójkę nie da rady…. – biadolił mój brat, dobrze wiedziałam ze najchętniej by przespał cały dzisiejszy dzień.
- A kto mówił o ekstra wakacjach ? Mały kac chyba was nie powstrzyma przed zdobyciem świata?  –uśmiechnęłam się przekornie – Nie martw się, jak chcesz to mogę zaprosić Alę.
Wyraźnie zobaczyłam jak Aleksander się rozochocił.
- Kim jest Alicja?- zaciekawił się Piotr
- Przyszła dziewczyna Alka – zakpiłam z brata – i w sumie nie Alicja tylko Aleksandra, sam widzisz ze to brzmi jak przeznaczenie.
- Na boga! Co jest z wami? Nigdy nie zrozumiem tego przekręcania imion – załamał ręce Piotrek – co złego jest w Olku i Oli? Musicie tworzyć sobie zdrobnienia od całkiem innych imion?
- Tak jest zabawniej –  powiedział smętnie Alek, opierając podbródek na dłoni.
- No dobrze – Piotr posłał Alkowi znaczące spojrzenie – to co z Ola? Ala? Znaczy Alicja? Tfu! Jak jej tam było?
Poczułam się rozbawiona, nie on pierwszy na problem z imieniem Ali.
- Ala albo Alicja, do wyboru. Ale lepiej nie nazywaj jej Olą, za Aleksandrą tez nie przepada.
- Dobrze postaram się zapamiętać. To co z nią? – Piotr nie odpuszczał mojemu bratu.
Wiedziałam, że Alek nie puści pary z ust, tak więc przejęłam inicjatywę i udzieliłam Piotrowi wyjaśnień.
- Alicja wpadła Alkowi w oko, przystawia się już do niej kilka miesięcy ale z marnym skutkiem.
- Zaproś ją- Alek uniósł się ambicją – Mogę się z Toba nawet założyć, że dzisiaj wezmę od niej telefon.
- Stoi! – przyjęłam zakład bez zawahania- O gotowanie, aż do przyjazdu rodziców.
Podaliśmy sobie ręce, a Piotr przeciął nasz zakład. Wszystko było by w porządku gdyby nie ta przebiegła mina Alka….
Po południu słońce grzało jak trzeba, a na niebie ani jednej chmury, pogoda idealna aby wyłożyć swoje blade ciało na kocu. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do Ali.
- Słucham? – usłyszałam po drugiej stronie słuchawki
-Cześć! Tu Sonia. Chciałam zapytać czy masz może jakieś plany na dzisiaj?
-Nie, nie… raczej jestem wolna a co się stało?
-Wybieramy się z Alkiem i z Piotrem na łąkę, może masz ochotę pójść z nami?
-Z Piotrem ? Z tym Piotrem?- pisnęła podekscytowana Ala.
- Tak, z tym Piotrem – powiedziałam zawstydzona,  policzki mi płonęły.
- Bardzo chętnie z wami pójdę – oczyma wyobrazi widziałam jak Ala przeskakuje z nogi na nogę – Cieszę się, że w końcu poznam, twój obiekt westchnień.
- Tylko bardzo cię proszę- ostrzegłam ją, wiedziałam bowiem, że jednym z ulubionych zajęć Alicji jest snucie intryg i sianie zamętu – Żadnych podtekstów!
-Dobrze,  dobrze. Spokojnie. Nie mniej jednak, wiesz chyba, że jak będziesz się do niego zbliżać swoim tempem, to wakacje się skończą, a Piotr ci ucieknie sprzed nosa.
- To już mój problem. – ucięłam – To widzimy się na łące, za godzinę ?
- Pasuje, do zobaczenia.
Odłożyłam telefon i zaczęłam się rozglądać za odpowiednimi ubraniami. Potrzebowałam czegoś co będzie wygodne i stylowe. Zaczęłam od włożenia turkusowego bikini ,a  następnie ubrałam  jeansowe szorty, i pasiasta tunikę.
Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie. Miałam bladą, zimową cerę, która aż prosiła się o makijaż, wiedziałam jednak, że pozbawię się wtedy się możliwości opalenia. Postanowiłam więc użyć tylko maskary. Moje brązowe włosy związałam w koński ogon. Wyglądałam ładnie, jednak moja skóra wołała o solarium. Spakowałam do mojej plecionej torby czasopismo, olejek do opalania, koc, ręcznik, a gdy zeszłam do kuchni dorzuciłam jeszcze butelkę wody i trochę słodyczy. Chłopcy, najwyraźniej już gotowi, czekali na mnie w salonie, na kanapie.
- Idziemy? – zapytałam
- Tak jasne, idziemy – odpowiedzieli, wstając

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz