Szłyśmy powoli, obserwując chłopaków. W dłoniach trzymałam stokrotkę, po kolei bezlitośnie , pozbawiając ją listków.
- Ale dlaczego go nie pocałowałaś?! – przeżywała Alicja, a minę miała
strasznie zawiedzioną – Przecież on ci się podoba, co poszło nie tak?
- Nie wiem – rozłożyłam ręce – Po prostu spanikowałam. Byliśmy tak blisko siebie, patrzyłam mu w oczy i sparaliżowało mnie.
- No cóż, najwidoczniej jesteś po prostu ofiarą losu. Za to, twój brat
wykazał dzisiaj o wiele więcej inicjatywy niż ty – na twarzy Ali
zagościł figlarny uśmiech. Poczułam, że po raz kolejny się
zarumieniałam.
-Nie chce tego słuchać! – zatkałam sobie uszy dłońmi.
- Siedzieliśmy nad strumykiem, rozmawialiśmy i w końcu mnie pocałował.
Widziałam jak Alicja emanuje szczęściem, naprawdę długo musiała czekać
na ten pocałunek. Bardzo chciałam wysłuchać jej relacji jednak kiedy
myślałam o moim, całującym się bracie, czułam się co najmniej nieswojo.
- To wspaniale, naprawdę się cieszę, ale wybacz, nie chcę znać szczegółów. Co to oznacza? Teraz jesteście parą?
- Nie wiem jeszcze co to oznacza. Na pewno jesteśmy o krok dalej niż ty i Piotr.
- Pracuję nad tym – ucięłam krótko.
Kiedy dotarliśmy do domu postanowiłam wziąć szybki prysznic.
Alicja prosiła abym zachowała jej sekret dla siebie, co nie powstrzyma
mnie przed wypytaniem Alka co zaszło nad strumykiem. Dodatkowo,
pamiętałam o naszym zakładzie, więc Alek chcąc nie chcąc musiał puścić
parę z ust.
Zeszłam do kuchni, chłopcy robili kolacje. Piotr wyglądał bosko, a Alek nie wyglądał w ogóle.
- Jak tam Alicja? – zaczepiłam mojego brata, siadając na krześle
- Dobrze z tego co mi wiadomo. Nawijałyście całą drogę powrotną i nie dowiedziałaś się co u niej?
- Oczywiście, że się dowiedziałam. Interesuje mnie bardziej nasz mały zakład. Masz jej telefon?
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, wstałam i poszłam otworzyć. Na zewnątrz stała Alicja.
-Chciałam zapytać czy nie macie może mojej komórki? – spytała – Wydaje
mi się, że nie zostawiłam jej na łące, a na pewno miałam ją ze sobą.
- A tak, tak! – usłyszałam za plecami głos Alka. Podskoczył wesoło w
naszym kierunku, a w ręce trzymał, telefon Alicji – Wybacz, moja siostra
musiała go przez przypadek spakować do torebki.
Nie wierzyłam w to co słyszę, zostałam wykiwana i wrobiona przez własnego brata.
- Eee, tak możliwe, że go zabrałam przepraszam – powiedziałam zdezorientowana.
-Co to miało być?! – wybuchnęłam, kiedy tylko zamknęłam za Alą drzwi.
-Jak to co? – zapytał zuchwale Alek – właśnie wygrałem zakład.
-Ty durniu! Miałeś zabrać od niej numer, a nie telefon ty ośle!
-O nie, nie. Była mowa o telefonie. Prawda Piotrek?
Niestety, tym razem Piotr nie stanął po mojej stronie.
- Yyy, no. Tak, dokładnie było użyte słowo „telefon”.
- Wygląda na to, że zostałaś kucharką, aż do przyjazdu rodziców. A tak
dla formalności, to spisałem jej numer z telefonu, żebyś nie miała się
do czego przyczepić.
- Dobrze, tym razem ci się udało – powiedziałam – Tylko ciekawi mnie co z
robisz z tym numerem? Pewnie jak zawsze nic, zawsze tchórzysz
Aleksandrze- podpuszczałam go.
Alek wyraźnie miał zamiar coś powiedzieć, bo już otworzył usta, ale
stwierdził tylko, że idzie spać, po czym zabrał swoją kolację i poszedł
do siebie.
Zostałam na dole sama z Piotrem, postanowiłam wypytać go, co wie na temat wyprawy nad strumyk.
- Mów zaraz, co ci powiedział?
- Na temat czego? – zapytał Piotr
- Na temat strumyka, oczywiście.
- Nic mi nie powiedział.
- To o czym rozmawialiście całą drogę? – nie ustępowałam
- Skąd taki pomysł, że rozmawialiśmy właśnie o tym? – Piotr przejął pałeczkę – Może dlatego, że same o tym rozmawiałyście?
- Może tak, a może nie – zauważyłam, że Piotr albo nic nie wie, albo nic
mi nie powie. W obu przypadkach szkoda było mojego czasu, wzięłam więc
kanapkę z talerza i postanowiłam udać się do swojej sypialni.
- Nie tak szybko!
Piotr złapał mnie za rękę i obrócił tak, że byłam uwięziona pomiędzy nim a stołem
– Mamy niedokończoną sprawę – powiedział, wodząc dłońmi po moich
ramionach- Co zrobisz tym razem? Wysmarujesz mi twarz tą kanapką?
Muszę przyznać, że rozważyłam taka możliwość, ale stwierdziłam, że to niedorzeczne zwłaszcza po przygodzie z kremem do opalania.
- Mówisz Alkowi, że tchórzy przed Alicją, a tym czasem Soniu jesteś po
prostu hipokrytką. Przyznaj, że od kiedy tu jestem, masz na mnie ochotę.
Czułam się jak sparaliżowana i nie mogłam wydusić z siebie słowa, a
Piotra wyraźnie to zachęcało. Poczułam jak moje serce przyśpiesza,
kolana miękną, a oddech stawał się coraz płytszy.
Chłopak wyglądał bardzo pociągająco drocząc się ze mną w ten sposób,
podniecał mnie sposób, w jaki przejmował inicjatywę. Czy to już? Właśnie
dzisiaj? Tak po prostu, przy kuchennym stole?
- Nasza Sonia, – powiedział uśmiechając się zaczepnie – jak zwykle zarumieniona i zawstydzona.
Piotr spojrzał mi w oczy i pochylił się w moją stronę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz