Obudziły mnie promienie słońca na mojej twarzy.
Przeciągnęłam się i spojrzałam na zegarek, była dziesiąta. Wstałam i podeszłam
do szafy, próbując jak co dzień dokonać trudnego wyboru. W co by się tu ubrać,
zastanawiałam się. Zdecydowałam się na obcisłe, czarne legginsy i koszulę
zieloną w kratę. Ten ubiór idealnie podkreślał moją figurę, a to powinno
zwrócić uwagę Piotra.
Cholera… Piotr. Zaczęłam się zastanawiać czy poradzą sobie z dzisiejszą konfrontacją. Aby nie spalić się ze wstydu, postanowiłam nałożyć makijaż na twarz. Użyłam podkładu oraz pudru, a dodatkowo podkreśliłam oczy czarną kredką i tuszem do rzęs. Włosy pozostawiłam rozpuszczone.
Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz gotowa na podbój. Zrobiłam krok stronę schodów, kiedy niespodziewanie zostałam powitana przez Piotra.
- Cześć kocico, jak się spało?- powiedział, a na twarzy widniał jego nierozłączny, zuchwały uśmiech.
Podskoczyłam jak oparzona, co najwidoczniej bardzo go rozbawiło.
-Myślałam, że już jesteście na dole-odpowiedziałam ignorując zaczepkę. No świetnie, teraz będzie się ze mnie nabijał.
-Tak właściwie to chyba wstałaś pierwsza, czyżbyś wczoraj grzecznie poszła spać?
-Oczywiście, a cóż bym miała robić? – Oprócz zabawiania się z Tobą w mojej głowie, pomyślałam.
- Nie wiem, może wymknęłaś się i uwięziłaś Alka w łazience, czy jakieś inne pożyteczne rzeczy.
Uśmiechnęłam się, takiego Piotra lubię, zabawnego i uroczego, a nie Casanovę, przez którego mam paraliż całego ciała.
-Pomożesz mi ze śniadaniem? – zapytałam kiedy schodziliśmy na dół po schodach.
-No nie wiem, w końcu to ty jesteś nasza kucharką-zakładniczką.
-Okey, więc dzisiaj tylko płatki i mleko - zażartowałam.
-Przemyślałem jeszcze raz Twoją propozycję i tym razem wydała się bardzo kusząca.
Zaczęliśmy wyjmować talerze i składniki na śniadanie, Piotr przez cały ten czas zachowywał się nieswojo, a minę miał taką, jakby chciał coś koniecznie powiedzieć.
-No wyduś to z siebie!- prychnęłam poirytowana.
-Więc, zastanawiam się czy chcesz może porozmawiać?
Cholera.
-O czym? – zapytałam udając zdziwioną.
- O czym? – zawtórował mi schodząc ze schodów ziewający Alek.
- O tym jak wydostałeś się z zoo, szympansie – zakpiłam z niego.
- Przestań w końcu. Ledwo wstałaś, a już wszystkim na około docinasz.
- Docinam, bo się wcinasz. I nie wszystkim, bo tylko tobie.
- No właśnie, chyba nie było się nawet w co wciąć - Alek patrzył na mnie i na Piotra znacząco.
- Tylko rozmawialiśmy, nic ważnego - powiedział szybko Piotrek, nie patrząc na mnie.
Zauważyłam, że posmutniał. Czyżbym go uraziła?
Śniadanie zjedliśmy w milczeniu, a atmosfera była tak gęsta, że kilka razy przez przypadek zawiesiłam swój talerz w powietrzu. W końcu, Alek jako pierwszy zabrał głos.
- Mamy na dzisiaj jakieś plany?
-Ja chyba spasuję - powiedział Piotr, głosem kompletnie pozbawionym emocji, przez co poczułam się winna. O co mu chodzi? Czy wczorajszy wieczór tak wiele dla niego znaczył? Czy to nie był tylko pocałunek pod wpływem emocji?
- Ja też nie za bardzo mam ochotę na cokolwiek – oznajmiłam wymijająco.
Alek spoglądał to na mnie, to na Piotra.
-Zapytałbym o co chodzi, ale mam wrażenie, że żałowałbym tego – powiedział zapierając się o blat stołu- Oznajmiam wam więc tylko, że dobrze się składa, że nie mamy nic w planach, ponieważ ja mam plany nie obejmujące waszej dwójki.
- A to dlaczego?- zaciekawiłam się.
- Alicja – poinformowała mnie półgębkiem Piotr.
Trochę mi ulżyło kiedy zwrócił się bezpośrednio do mnie.
-Alicja? – powtórzyłam z niedowierzaniem
-Alicja – potwierdził Alek, z miną pod tytułem „nie twój biznes”
- Gdzie idziecie? – drążyłam temat.
- Nad strumień, mam nadzieję, że pogoda dopisze.
-Też mam taką nadzieję, zamierzam się poopalać w ogrodzie –mruknęłam.
W południe, kiedy słońce najbardziej prażyło, ubrałam bikini, zabrałam koc, książkę i udałam się do ogrodu. Położyłam koc na trawie, a siebie na kocu. Zamknęłam oczy i starałam się nie myśleć , ani o wczorajszym wieczorze, ani o dzisiejszym poranku. Leżałam tak, dopóki ktoś nie klepnął mnie w ramię.
-Psst. Sonia! – usłyszałam głos Alka.
Podniosłam się i zobaczyłam mojego brata, ubranego i wyperfumowanego niczym średniej klasy elegancika.
- Czyś ty oszalał?- zapytałam, patrząc na jego koszulę z kołnierzykiem – Idziecie nad strumień, czy na wesele?
-Źle?
- Oczywiście, że źle. Idź się przebrać, natychmiast- powiedziałam, kładąc się z powrotem na kocu.
-Poczekaj- powiedział, ponownie szarpiąc mnie za ramię.
- Co?
-Co jest z Piotrem? Czy wczoraj coś się stało?
Serce podeszło mi do gardła, miałam ochotę z kimś porozmawiać, ale na pewno nie z moim bratem.
- Nic się nie stało. Co się niby miało stać? – skłamałam – Zjedliśmy kolację i poszliśmy do siebie, wszystko było w porządku.
Alek wstał nic nie mówiąc i poszedł w stronę domu. Pięć minut później wyszedł, tym razem mając na sobie biały T-shirt i jeansowe spodenki.
- Będzie? –zapytał, wskazując na swój ubiór.
-Będzie – potwierdziłam.
-Pogadaj z nim- rzucił na odchodne w moją stronę, ubierając okulary przeciwsłoneczne.
Ugh. Dlaczego ja? Przekręciłam się na brzuch i otworzyłam książkę. Nie czytałam jednak, tylko tępo wpatrywałam się w litery. Cały czas myślałam o Piotrze, nie dawało mi to spokoju. Chwyciłam za komórkę i wysłałam mu sms’a.
”Dołączysz do mnie?”
Po chwili otrzymałam odpowiedź ”Po co ?”
Eh… Czyli wciąż jest naburmuszony. ”No chodź”- napisałam.
Minął kwadrans zanim Piotr zdecydował się zejść na dół. Zaczęłam już wątpić, czy to w ogóle nastąpi, gdy nagle usłyszałam trzask drzwi.
Piotr szedł w moją stronę, ale nie patrzył na mnie. W rękach trzymał koc, który rozłożył obok mnie i położył się na brzuchu twarzą w dół. Miałam ochotę się zaśmiać oglądając te ostentacyjne fochy, nie chciałam jednak pogorszyć sytuacji.
-Piotr, porozmawiaj ze mną - poprosiłam grzecznie.
-Miałaś okazję przed śniadaniem – odpowiedział nie podnosząc głowy.
-Daj spokój. Nie wiedziałam, że to coś dla ciebie znaczyło – poczułam, że znowu się czerwienię. Dobrze, że mój make-up zakrył rumieńce, bo chciałam sprawić wrażenie spokojniej i pewnej siebie.
-A dla ciebie nie znaczyło?- poderwał się oburzony
-Słucham?- Byłam zdezorientowana, nie byłam pewna czy zależy mi na Piotrze, po prostu miałam na niego ochotę. Czy to znaczy, że go wykorzystałam? Czy to czyni ze mnie szmatę?
- Pytam, czy dla ciebie to nic nie znaczyło?
-Yyy, ja….- zawahałam się.
-Myślisz, że chciałem cie tylko zaciągnąć do łóżka? Że pocałowałbym cie gdyby to dla mnie nic nie znaczyło?
Cholera. Oficjalnie jestem szmatą.
- O przepraszam, ale to nie ja zachowuję się jak kretyn przepełniony testosteronem!
-O czym ty mówisz?- zdziwił się chłopak
-Jak to o czym? O twoich zaczepkach i głupich docinkach! Czy tak się zachowuje dorosły facet?
Tym razem to Piotr się zarumienił.
-Soniu, przepraszam. Ale… ja chyba nie potrafię inaczej. Chodzi o to, że znamy się tak długo i nigdy nie postrzegałem cię w ten sposób – powiedział ze spuszczoną głową.
- Więc co ci odbiło, do jasnej cholery?
- A Tobie? – zapytał – Przecież to ty mnie wczoraj pocałowałaś, nie odwrotnie.
- A co miałam zrobić? Praktycznie to na mnie wymusiłeś.
Oj. Mój błąd, pomyślałam.
- Więc mówisz, że pocałowałaś mnie tylko dlatego, bo się do ciebie przystawiałem?
- Nie, oczywiście, że nie!
-Więc dlaczego?
Wiedziałam, że Piotr nie odpuści, a ja niestety nie widziałam innej możliwości, niż wyznanie mu prawdy.
- Pocałowałam Cię bo mi się podobasz, ty ośle! – krzyknęłam, dzięki bogu, że Alek wyszedł.
Zapadła cisza. Naprawdę niezręczna cisza. No niech ktoś przyjdzie- myślałam gorączkowo- listonosz, komornik, ktokolwiek! Niestety nic takiego się nie stało.
-Noo to widzę, że udało nam się porozmawiać- powiedział Piotr, przeciągając sylaby. Wiedziałam, że jest tak samo skrępowany jak ja, przecież on zawsze był dla mnie jak starszy brat.
Cholera, co mam mu teraz powiedzieć?
- Między nami wszystko gra?- zaryzykowałam
- Jasne wszystko ok, ale przypomniało mi się, że mam coś do zrobienia. Pogadamy później.
Chłopak wstał i pośpiesznie się oddalił, wiedziałam, że jedyne co ma teraz do zrobienia to niepatrzenie mi w oczy, ale nie powstrzymywałam go. Dla mnie to też była niezręczna sytuacja.
Cholera… Piotr. Zaczęłam się zastanawiać czy poradzą sobie z dzisiejszą konfrontacją. Aby nie spalić się ze wstydu, postanowiłam nałożyć makijaż na twarz. Użyłam podkładu oraz pudru, a dodatkowo podkreśliłam oczy czarną kredką i tuszem do rzęs. Włosy pozostawiłam rozpuszczone.
Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz gotowa na podbój. Zrobiłam krok stronę schodów, kiedy niespodziewanie zostałam powitana przez Piotra.
- Cześć kocico, jak się spało?- powiedział, a na twarzy widniał jego nierozłączny, zuchwały uśmiech.
Podskoczyłam jak oparzona, co najwidoczniej bardzo go rozbawiło.
-Myślałam, że już jesteście na dole-odpowiedziałam ignorując zaczepkę. No świetnie, teraz będzie się ze mnie nabijał.
-Tak właściwie to chyba wstałaś pierwsza, czyżbyś wczoraj grzecznie poszła spać?
-Oczywiście, a cóż bym miała robić? – Oprócz zabawiania się z Tobą w mojej głowie, pomyślałam.
- Nie wiem, może wymknęłaś się i uwięziłaś Alka w łazience, czy jakieś inne pożyteczne rzeczy.
Uśmiechnęłam się, takiego Piotra lubię, zabawnego i uroczego, a nie Casanovę, przez którego mam paraliż całego ciała.
-Pomożesz mi ze śniadaniem? – zapytałam kiedy schodziliśmy na dół po schodach.
-No nie wiem, w końcu to ty jesteś nasza kucharką-zakładniczką.
-Okey, więc dzisiaj tylko płatki i mleko - zażartowałam.
-Przemyślałem jeszcze raz Twoją propozycję i tym razem wydała się bardzo kusząca.
Zaczęliśmy wyjmować talerze i składniki na śniadanie, Piotr przez cały ten czas zachowywał się nieswojo, a minę miał taką, jakby chciał coś koniecznie powiedzieć.
-No wyduś to z siebie!- prychnęłam poirytowana.
-Więc, zastanawiam się czy chcesz może porozmawiać?
Cholera.
-O czym? – zapytałam udając zdziwioną.
- O czym? – zawtórował mi schodząc ze schodów ziewający Alek.
- O tym jak wydostałeś się z zoo, szympansie – zakpiłam z niego.
- Przestań w końcu. Ledwo wstałaś, a już wszystkim na około docinasz.
- Docinam, bo się wcinasz. I nie wszystkim, bo tylko tobie.
- No właśnie, chyba nie było się nawet w co wciąć - Alek patrzył na mnie i na Piotra znacząco.
- Tylko rozmawialiśmy, nic ważnego - powiedział szybko Piotrek, nie patrząc na mnie.
Zauważyłam, że posmutniał. Czyżbym go uraziła?
Śniadanie zjedliśmy w milczeniu, a atmosfera była tak gęsta, że kilka razy przez przypadek zawiesiłam swój talerz w powietrzu. W końcu, Alek jako pierwszy zabrał głos.
- Mamy na dzisiaj jakieś plany?
-Ja chyba spasuję - powiedział Piotr, głosem kompletnie pozbawionym emocji, przez co poczułam się winna. O co mu chodzi? Czy wczorajszy wieczór tak wiele dla niego znaczył? Czy to nie był tylko pocałunek pod wpływem emocji?
- Ja też nie za bardzo mam ochotę na cokolwiek – oznajmiłam wymijająco.
Alek spoglądał to na mnie, to na Piotra.
-Zapytałbym o co chodzi, ale mam wrażenie, że żałowałbym tego – powiedział zapierając się o blat stołu- Oznajmiam wam więc tylko, że dobrze się składa, że nie mamy nic w planach, ponieważ ja mam plany nie obejmujące waszej dwójki.
- A to dlaczego?- zaciekawiłam się.
- Alicja – poinformowała mnie półgębkiem Piotr.
Trochę mi ulżyło kiedy zwrócił się bezpośrednio do mnie.
-Alicja? – powtórzyłam z niedowierzaniem
-Alicja – potwierdził Alek, z miną pod tytułem „nie twój biznes”
- Gdzie idziecie? – drążyłam temat.
- Nad strumień, mam nadzieję, że pogoda dopisze.
-Też mam taką nadzieję, zamierzam się poopalać w ogrodzie –mruknęłam.
W południe, kiedy słońce najbardziej prażyło, ubrałam bikini, zabrałam koc, książkę i udałam się do ogrodu. Położyłam koc na trawie, a siebie na kocu. Zamknęłam oczy i starałam się nie myśleć , ani o wczorajszym wieczorze, ani o dzisiejszym poranku. Leżałam tak, dopóki ktoś nie klepnął mnie w ramię.
-Psst. Sonia! – usłyszałam głos Alka.
Podniosłam się i zobaczyłam mojego brata, ubranego i wyperfumowanego niczym średniej klasy elegancika.
- Czyś ty oszalał?- zapytałam, patrząc na jego koszulę z kołnierzykiem – Idziecie nad strumień, czy na wesele?
-Źle?
- Oczywiście, że źle. Idź się przebrać, natychmiast- powiedziałam, kładąc się z powrotem na kocu.
-Poczekaj- powiedział, ponownie szarpiąc mnie za ramię.
- Co?
-Co jest z Piotrem? Czy wczoraj coś się stało?
Serce podeszło mi do gardła, miałam ochotę z kimś porozmawiać, ale na pewno nie z moim bratem.
- Nic się nie stało. Co się niby miało stać? – skłamałam – Zjedliśmy kolację i poszliśmy do siebie, wszystko było w porządku.
Alek wstał nic nie mówiąc i poszedł w stronę domu. Pięć minut później wyszedł, tym razem mając na sobie biały T-shirt i jeansowe spodenki.
- Będzie? –zapytał, wskazując na swój ubiór.
-Będzie – potwierdziłam.
-Pogadaj z nim- rzucił na odchodne w moją stronę, ubierając okulary przeciwsłoneczne.
Ugh. Dlaczego ja? Przekręciłam się na brzuch i otworzyłam książkę. Nie czytałam jednak, tylko tępo wpatrywałam się w litery. Cały czas myślałam o Piotrze, nie dawało mi to spokoju. Chwyciłam za komórkę i wysłałam mu sms’a.
”Dołączysz do mnie?”
Po chwili otrzymałam odpowiedź ”Po co ?”
Eh… Czyli wciąż jest naburmuszony. ”No chodź”- napisałam.
Minął kwadrans zanim Piotr zdecydował się zejść na dół. Zaczęłam już wątpić, czy to w ogóle nastąpi, gdy nagle usłyszałam trzask drzwi.
Piotr szedł w moją stronę, ale nie patrzył na mnie. W rękach trzymał koc, który rozłożył obok mnie i położył się na brzuchu twarzą w dół. Miałam ochotę się zaśmiać oglądając te ostentacyjne fochy, nie chciałam jednak pogorszyć sytuacji.
-Piotr, porozmawiaj ze mną - poprosiłam grzecznie.
-Miałaś okazję przed śniadaniem – odpowiedział nie podnosząc głowy.
-Daj spokój. Nie wiedziałam, że to coś dla ciebie znaczyło – poczułam, że znowu się czerwienię. Dobrze, że mój make-up zakrył rumieńce, bo chciałam sprawić wrażenie spokojniej i pewnej siebie.
-A dla ciebie nie znaczyło?- poderwał się oburzony
-Słucham?- Byłam zdezorientowana, nie byłam pewna czy zależy mi na Piotrze, po prostu miałam na niego ochotę. Czy to znaczy, że go wykorzystałam? Czy to czyni ze mnie szmatę?
- Pytam, czy dla ciebie to nic nie znaczyło?
-Yyy, ja….- zawahałam się.
-Myślisz, że chciałem cie tylko zaciągnąć do łóżka? Że pocałowałbym cie gdyby to dla mnie nic nie znaczyło?
Cholera. Oficjalnie jestem szmatą.
- O przepraszam, ale to nie ja zachowuję się jak kretyn przepełniony testosteronem!
-O czym ty mówisz?- zdziwił się chłopak
-Jak to o czym? O twoich zaczepkach i głupich docinkach! Czy tak się zachowuje dorosły facet?
Tym razem to Piotr się zarumienił.
-Soniu, przepraszam. Ale… ja chyba nie potrafię inaczej. Chodzi o to, że znamy się tak długo i nigdy nie postrzegałem cię w ten sposób – powiedział ze spuszczoną głową.
- Więc co ci odbiło, do jasnej cholery?
- A Tobie? – zapytał – Przecież to ty mnie wczoraj pocałowałaś, nie odwrotnie.
- A co miałam zrobić? Praktycznie to na mnie wymusiłeś.
Oj. Mój błąd, pomyślałam.
- Więc mówisz, że pocałowałaś mnie tylko dlatego, bo się do ciebie przystawiałem?
- Nie, oczywiście, że nie!
-Więc dlaczego?
Wiedziałam, że Piotr nie odpuści, a ja niestety nie widziałam innej możliwości, niż wyznanie mu prawdy.
- Pocałowałam Cię bo mi się podobasz, ty ośle! – krzyknęłam, dzięki bogu, że Alek wyszedł.
Zapadła cisza. Naprawdę niezręczna cisza. No niech ktoś przyjdzie- myślałam gorączkowo- listonosz, komornik, ktokolwiek! Niestety nic takiego się nie stało.
-Noo to widzę, że udało nam się porozmawiać- powiedział Piotr, przeciągając sylaby. Wiedziałam, że jest tak samo skrępowany jak ja, przecież on zawsze był dla mnie jak starszy brat.
Cholera, co mam mu teraz powiedzieć?
- Między nami wszystko gra?- zaryzykowałam
- Jasne wszystko ok, ale przypomniało mi się, że mam coś do zrobienia. Pogadamy później.
Chłopak wstał i pośpiesznie się oddalił, wiedziałam, że jedyne co ma teraz do zrobienia to niepatrzenie mi w oczy, ale nie powstrzymywałam go. Dla mnie to też była niezręczna sytuacja.
superowy rozdział tak jak pozostałe. Przeczytałam wszystkie i są świetne przy niektórych płakałam ze śmiechu haha masz fajny styl pisania, no po prostu jestem zachwycona czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam :3 zapraszam także do siebie http://polishfriends216.blogspot.com/ Doma :*
OdpowiedzUsuńAww... kocham <3 Kiedy kolejny rozdział ?
OdpowiedzUsuń