środa, 4 czerwca 2014

Zagubieni



Słonce zaczęło zachodzić, więc  wróciłam do swojego pokoju. Przebrałam się i rozczesałam włosy. Myślałam o rozmowie, którą odbyłam z Piotrem. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.
Puk. Puk.
-Proszę!
W drzwiach zobaczyłam lewitująca głowę Piotra. Spojrzałam na niego zaciekawiona.
-Zastanawiałem się czy nie masz ochoty na spacer?
- Alek jeszcze nie wrócił?
-Nie, jeszcze go nie ma.
W mojej głowie zrodziła się dzika intryga.
- Piotr… - powiedziałam z namysłem - Co byś powiedział na małe szpiegowanie?
Na twarzy chłopaka pojawił się przebiegły uśmiech.
- Czekam na dole! – rzucił tylko i zamknął drzwi.
Zgarnęłam telefon do kieszeni i pośpiesznie ruszyłam w stronę drzwi, po drodze minęłam lustro.
Dokładnie obejrzałam jeszcze swoja twarz i poprawiłam makijaż.
Piotr już czekał na mnie przy wyjściu i przebierał nogami z uciechy.
- Szybciej Watsonie! -  zawołał
- Sam jesteś Watsonem – oburzyłam się , lecz na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Ruszyliśmy żwawo w stronę strumienia, a szliśmy tak szybko, że momentami nieświadomie nasz chód zamieniał się w bieg, tak bardzo chcieliśmy przyłapać naszych przyjaciół na gorącym uczynku.
- Idziemy już dość długo – zauważył Piotr- Na pewno się nie zgubiliśmy ?
- Jasne że nie, przecież znam drogę.
- Soniu za chwilę się ściemni, a my jesteśmy pomiędzy krzakami, a jakimś lasem.
Słonce zaczęło się chować za horyzont, ubrane w krwista barwę, rzucając na świat bursztynowa poświatę. Musiałam przyznać Piotrowi rację, droga nad strumyk nie powinna zabierać aż tyle czasu. Cholera!
- Dobra, masz rację – powiedziałam – Wracajmy.
Rozejrzałam się w około,  żadna z dróg nie wyglądała znajomo.
- Eee… Piotr?
 Chłopak zrobił minę, która świadczyła o tym, że nie chce słyszeć ani jednego słowa więcej.
- Nie wierzę- powiedział- Nie wierzę, że się zgubiliśmy …
- Oczywiście, że nie! Przecież przyszliśmy tędy - wskazałam ręka w bliżej nie określoną stronę.
-Niewiarygodne – westchnął chłopak, przewracając oczami.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę ścieżki po prawej, która z czasem przestała być ścieżką, a stała się zarośniętą droga przez wysokie trawy.
-Piotr, gdzie my jesteśmy? – zapytałam niemal z płaczem.
- Nie mam pojęcia, chyba zgubiliśmy się na dobre…
- Ja już nie mam siły. – Powiedziałam i usiadłam w trawie, straciłam Piotra z oczu.
- Sonia! Gdzie jesteś?
-Tutaj!!
Zobaczyłam jak kępy wysokiej trawy ruszają się. Najwyraźniej, nie dość, że zgubiliśmy drogę do domu, to jeszcze siebie nawzajem.
-Piotr nie wygłupiaj się. Tutaj jestem!
Chłopak skakał po zaroślach niczym antylopa, zaczęłam się śmiać. W końcu zdyszany i zmęczony poszukiwaniami odnalazł moje siedzisko.
-Mam cię! – krzyknął – Nie rób mi tego więcej.
- Ale ja nawet nie ruszyłam się z miejsca, tylko usiadłam.
To była naprawę wysoka trawa.
- Co teraz?- zatroszczył się Piotr
- Nie wiem … Będziemy tak siedzieć, aż umrzemy.
-Nie mów tak – Piotr uśmiechał się do mnie podejrzanie i położył rękę na moim udzie.
-Cholera jasna, jesteśmy nie wiadomo gdzie, a Tobie romanse w głowie?
Piotrek pochylił się w moją stronę i nie przejmując się protestami, złożył na moich ustach pocałunek.
Nie tak intensywny i namiętny jak za pierwszym razem, ale delikatny i czuły. Byłam zaskoczona, lecz spodobało mi się to. Poczułam dreszcz emocji przechodzący przez całe ciało i oddałam pocałunek. Piękno chwili dopełniało zachodzące słońce.
Chłopak odsunął się od mojej twarzy i popatrzył mi w oczy, widziałam, że przepełnia go radość
-Teraz mogę umierać w tych zaroślach – Powiedział, a ja się roześmiałam – Przyjmij ten pocałunek jako zapowiedź kolejnych – Puścił mi oczko.
-Zobaczymy – odpowiedziałam.
Nagle, niespodziewanie usłyszałam znajome głosy, nie dalej jak kilka metrów od nas. To Alek i Alicja, nie przedzierali się przez trawy, lecz prawdopodobnie szli ścieżką obok nas.
-Ciii! – zarządziłam.
Piotr posłusznie ucichł i przyczailiśmy się w gąszczu.
- To był bardzo miły dzień. Dziękuję, że mnie zaprosiłeś – Powiedziała słodko Alicja.
Udałam, że wymiotuję, a Piotr zakrył sobie usta ręką, aby się nie roześmiać.
Wróciliśmy do obserwowania, Alek złapał Alicję za dłoń i przyciągnął ją do siebie. Patrzyli sobie w oczy, tak jak to robią aktorzy w komediach romantycznych. Odwróciłam głowę, nie chciałam na to patrzeć.
-Już poszli – powiedział Piotr, chichocząc.
- To na co czekasz – pogoniłam go – Jazda za nimi!
Truchtem pognaliśmy za przyjaciółmi, tak aby nas nie zauważyli.
- Powiedz, że tego nie zrobili. – zwróciłam się do Piotra.
- Nie zrobili tego – odpowiedział z udawaną powagą.
- Ble! Wiedziałam, że to zrobili.
Trzymając się za ręce, weszliśmy do domu wykorzystując fakt, że Alek poszedł odprowadzić Alicję.
Usiedliśmy w salonie i włączyliśmy telewizor. Piotr wpatrywał się we mnie zadowolony.
- Czemu tak patrzysz? – zapytałam.
- Kto by pomyślał, że wyrośnie z ciebie taka ślicznotka.
Poczułam, że moje policzki znowu się czerwienią. Na szczęście Alek ostentacyjnie oznajmił swoje przybycie.
-Kto, oprócz mnie, jest głodny??
- Ja! – krzyknęliśmy równocześnie.



_______________________________________
Hej:) Dziękuję wszytskim, że śledzicie losy bohaterów, bez was by nie było tak fajnie :)
Wypatrujcie kolejnego wpisu:*

2 komentarze:

  1. Czyżby nasz Piotrek poczuł coś do Soni? :D. Czekam na dalszy ciąg historii, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!!!!!!!!!!!!!!!!!! NO normalnie kocham to opowiadanie czekam na kolejny już nie mogę się doczekać!!!!! Doma :* zapraszam też do mnie http://polishfriends216.blogspot.com/ na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń