sobota, 31 maja 2014

Zamieńmy się miejscami!

Proszę o atencję! Rozdział zawiera kontrowersyjne treści;)...
_________________________
Piotr położył dłoń na moim policzku, przesuwając ją w stronę karku i pozbawiając mnie tym samym drogi ucieczki. Patrzył mi w oczy, a jego zarozumiały uśmieszek nie schodził mu z ust. Wiedziałam , że bawi go, iż zachowuję się niczym przestraszona łania, a on ma okazję bycia myśliwym. O nie, pomyślałam, nie dam mu tej satysfakcji. Szybkim ruchem przysunęłam chłopaka do siebie, przejmując inicjatywę. Wypełniło mnie słodkie uczucie dominacji , kiedy zobaczyłam zdezorientowaną minę Piotra. Złożyłam na jego ustach mocny i zdecydowany pocałunek. Zakręciło mi się w głowie, nie byłam pewna czy to z powodu słońca, czy alkoholu, czy też może jednego i drugiego.  Nie do końca panowałam nad swoimi poczynaniami, ale wiedziałam, że już nie mogę się wycofać. Moje dłonie wylądowały na karku Piotra, wodząc po jego szyi i łopatkach, podczas gdy on odwzajemnił pocałunek. Jego język wdarł się do moich ust pozbawiając mnie tchu. Kuchnia wypełniła się jękami zadowolenia, a  nasze ciała ocierały się  siebie. Moje stopy oderwały się od ziemi, gdy Piotr podniósł mnie i posadził na stole. Objęłam udami jego biodra i poczułam napierającą na mnie twardość, Piotr naprawdę był podniecony. Jego usta, tak bardzo spragnione intymności, całowały moją szyję. Mruczałam cicho, niczym kocica drapana za uszami. Musiałam to skończyć zanim robiłabym coś, czego bym później żałowała.
Zerknęłam szybko na blat stołu i strąciłam na podłogę talerz z kolacją. TRACH!
-Co się tam dzieję?! – usłyszeliśmy głos Alka z sypialni na piętrze.
-Nic! – odkrzyknęłam.
Chciałam aby mój głos zabrzmiał naturalnie, tymczasem oznajmiał całemu światu, że przed chwilą powstrzymałam się od przespania z gorącym chłopakiem na kuchennym stole. Pobiegłam po zmiotkę, aby posprzątać bałagan, jak i również po to, żeby nie patrzeć Piotrowi w oczy.
Miałam cichą nadzieję, że kiedy wrócę chłopak zniknie. Niestety, stał dalej przy stole, czekając na mnie i uśmiechając się.
Cholera, pomyślałam, znowu ten zarozumiały uśmieszek.
Schyliłam się chcąc pozamiatać, lecz chłopak wyrwał mi z rąk miotełkę.
-To było naprawdę gorące, nie spodziewałem się tego po tobie- wyszeptał mi do ucha.
Poczułam przyjemny ucisk poniżej brzucha, niestety wiedziałam też, że moje policzki płoną niczym dwa węgielki.
-Przydaj się na coś i posprzątaj- powiedziałam zawstydzona i szybkim krokiem, powstrzymując się od biegu, udałam się do swojej sypialni.
Położyłam się na łóżku i przykryłam kołdrą. W mojej głowie widziałam szybko przesuwające się obrazki z Piotrem i jego językiem w roli głównej. Wstałam i otworzyłam okno walcząc z dusznością. Stałam tak, łykając świeże powietrze dopóki moje serce nie zwolniło dwukrotnie. Wróciłam do łóżka, usłyszałam kroki Piotra i zamykające się cicho drzwi do jego pokoju. Zaczęłam analizować nasz kuchenny moment. Myślałam o oczach Piotra wpatrzonych w moje, o jego ustach tak skrzętnie całujących moje ciało. Dostałam gęsiej skórki, kiedy przypomniałam sobie jak Piotr przywarł do mnie swoim przyrodzeniem. Na tę myśl poczułam mimowolny skurcz tam na dole, zacisnęłam nogi.
Zamknęłam oczy, ale byłam zbyt podniecona żeby zasnąć.  Ciągle tylko widziałam Piotra całującego moje usta, od nowa i od nowa.
Wsunęłam dłoń pomiędzy uda, dotykając się i masując swoje krocze. Uderzyło mnie gorąco, więc zrzuciłam z siebie kołdrę. Ponownie zamknęłam oczy i poczułam jak cała krew w moim ciele zbiera się w jednym miejscu. Mój kręgosłup wygiął się w łuk, kiedy poczułam pulsującą eksplozję, a z moich ust wydobył się niemy krzyk. Wykończona wydarzeniami dzisiejszego dnia, w końcu zasnęłam.

czwartek, 22 maja 2014

Całuj! Ah, całuj!

Szłyśmy powoli, obserwując chłopaków. W dłoniach trzymałam stokrotkę, po kolei bezlitośnie , pozbawiając ją listków.
- Ale dlaczego go nie pocałowałaś?! – przeżywała Alicja, a minę miała strasznie zawiedzioną – Przecież on ci się podoba, co poszło nie tak?
- Nie wiem – rozłożyłam ręce – Po prostu spanikowałam. Byliśmy tak blisko siebie, patrzyłam mu w oczy i sparaliżowało mnie.
- No cóż, najwidoczniej jesteś po prostu ofiarą losu. Za to, twój brat wykazał dzisiaj o wiele więcej inicjatywy niż ty – na twarzy Ali zagościł figlarny uśmiech. Poczułam, że po raz kolejny się zarumieniałam.
-Nie chce tego słuchać! – zatkałam sobie uszy dłońmi.
- Siedzieliśmy nad strumykiem, rozmawialiśmy i w końcu mnie pocałował.
Widziałam jak Alicja emanuje szczęściem, naprawdę długo musiała czekać na ten pocałunek. Bardzo chciałam wysłuchać jej relacji jednak kiedy myślałam o moim, całującym się bracie, czułam się co najmniej nieswojo.
- To wspaniale, naprawdę się cieszę, ale wybacz, nie chcę znać szczegółów. Co to oznacza? Teraz jesteście parą?
- Nie wiem jeszcze co to oznacza. Na pewno jesteśmy o krok dalej niż ty i Piotr.
- Pracuję nad tym – ucięłam krótko.
Kiedy dotarliśmy do domu postanowiłam wziąć szybki prysznic.
Alicja prosiła abym zachowała jej sekret dla siebie, co nie powstrzyma mnie przed wypytaniem Alka co zaszło nad strumykiem. Dodatkowo, pamiętałam o naszym zakładzie, więc Alek chcąc nie chcąc musiał puścić parę z ust.
Zeszłam do kuchni, chłopcy robili kolacje. Piotr wyglądał bosko, a Alek nie wyglądał w ogóle.
- Jak tam Alicja? – zaczepiłam mojego brata, siadając na krześle
- Dobrze z tego co mi wiadomo. Nawijałyście całą drogę powrotną i nie dowiedziałaś się co u niej?
- Oczywiście, że się dowiedziałam. Interesuje mnie bardziej nasz mały zakład. Masz jej telefon?
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, wstałam i poszłam otworzyć. Na zewnątrz stała Alicja.
-Chciałam zapytać czy nie macie może mojej komórki? – spytała – Wydaje mi się, że nie zostawiłam jej na łące, a na pewno miałam ją ze sobą.
- A tak, tak! – usłyszałam za plecami głos Alka. Podskoczył wesoło w naszym kierunku, a w ręce trzymał, telefon Alicji – Wybacz, moja siostra musiała go przez przypadek spakować do torebki.
Nie wierzyłam w to co słyszę, zostałam wykiwana i wrobiona przez własnego brata.
- Eee, tak możliwe, że go zabrałam przepraszam – powiedziałam zdezorientowana.
-Co to miało być?! – wybuchnęłam, kiedy tylko zamknęłam za Alą drzwi.
-Jak to co? – zapytał zuchwale Alek – właśnie wygrałem zakład.
-Ty durniu! Miałeś zabrać od niej numer, a nie telefon ty ośle!
-O nie, nie. Była mowa o telefonie. Prawda Piotrek?
Niestety, tym razem Piotr nie stanął po mojej stronie.
- Yyy, no. Tak, dokładnie było użyte słowo „telefon”.
- Wygląda na to, że zostałaś kucharką, aż do przyjazdu rodziców. A tak dla formalności, to spisałem jej numer z telefonu, żebyś nie miała się do czego przyczepić.
- Dobrze, tym razem ci się udało – powiedziałam – Tylko ciekawi mnie co z robisz z tym numerem? Pewnie jak zawsze nic, zawsze tchórzysz Aleksandrze- podpuszczałam go.
Alek wyraźnie miał zamiar coś powiedzieć, bo już otworzył usta, ale stwierdził tylko, że idzie spać, po czym zabrał swoją kolację i poszedł do siebie.
Zostałam na dole sama z Piotrem, postanowiłam wypytać go, co wie na temat wyprawy nad strumyk.
- Mów zaraz, co ci powiedział?
- Na temat czego? – zapytał Piotr
- Na temat strumyka, oczywiście.
- Nic mi nie powiedział.
- To o czym rozmawialiście całą drogę? – nie ustępowałam
- Skąd taki pomysł, że rozmawialiśmy właśnie o tym? – Piotr przejął pałeczkę – Może dlatego, że same o tym rozmawiałyście?
- Może tak, a może nie – zauważyłam, że Piotr albo nic nie wie, albo nic mi nie powie. W obu przypadkach szkoda było mojego czasu, wzięłam więc kanapkę z talerza i postanowiłam udać się do swojej sypialni.
- Nie tak szybko!
Piotr złapał mnie za rękę i obrócił tak, że byłam uwięziona pomiędzy nim a stołem
– Mamy niedokończoną sprawę – powiedział, wodząc dłońmi po moich ramionach- Co zrobisz tym razem? Wysmarujesz mi twarz tą kanapką?
Muszę przyznać, że rozważyłam taka możliwość, ale stwierdziłam, że to niedorzeczne zwłaszcza po przygodzie z kremem do opalania.
- Mówisz Alkowi, że tchórzy przed Alicją, a tym czasem Soniu jesteś po prostu hipokrytką. Przyznaj, że od kiedy tu jestem, masz na mnie ochotę.
Czułam się jak sparaliżowana i nie mogłam wydusić z siebie słowa, a Piotra wyraźnie to zachęcało. Poczułam jak moje serce przyśpiesza, kolana miękną, a oddech stawał się coraz płytszy.
Chłopak wyglądał bardzo pociągająco drocząc się ze mną w ten sposób, podniecał mnie sposób, w jaki przejmował inicjatywę. Czy to już? Właśnie dzisiaj? Tak po prostu, przy kuchennym stole?
- Nasza Sonia, – powiedział uśmiechając się zaczepnie – jak zwykle zarumieniona i zawstydzona.
Piotr spojrzał mi w oczy i pochylił się w moją stronę…

czwartek, 15 maja 2014

Sam na sam



- Otworzyć ci?
- Co? – wyrwałam się z transu.
- Piwo – Piotr znacząco postukał zapalniczką w szyjkę butelki.
- Aaa tak jasne – podałam mu napój, lecz nie puściłam go kiedy nasze dłonie spotkały się na butelce - tak właściwie to… sama chciałabym spróbować.
 Piotr z uśmiechem podał mi zapalniczkę. Złapałam mocno za szyjkę butelki i zaczęłam podważać kapsel  tak mocno, że aż poczułam ból w dłoniach. Westchnęłam i spróbowałam jeszcze raz.
-Nie w ten sposób, głuptasie – Piotr stanął za moimi plecami i razem ze mną chwycił oba przedmioty- Nie chcemy przecież, żebyś sobie zrobiła krzywdę, prawda?
Tak naprawdę, to nie do końca skupiałam się na tym co Piotr do mnie mówi, ponieważ wyczułam jego usta tuż przy moim uchu, co sprawiło że zrobiło mi się gorąco i nie miało to nic wspólnego z pogodą.
- Musisz przyłożyć, oprzeć i z całej siły… - mruczał mi do ucha – podważyć!
Ostatnie słowo zmieszało się z wystrzałem kapsla w powietrze, pisnęłam z zaskoczenia.
- Nie bój się – powiedział rozbawiony chłopak, otwierając własne piwo, tym razem o wiele szybciej, po czym  usiadł obok mnie na kocu - Jakim cudem Alek jeszcze nie poderwał tej Alicji? Przecież ona go sobie owinęła wokół palca.
- No widzisz – uniosłam brwi – Alicja jest nim bardzo zainteresowana, a jedyne na co czeka to pierwszy krok Alka. Powiedziała, że da mu szanse się wykazać, ale myślę, że po prostu się z nim droczy.
-Dobry pomysł, to całkiem zabawne.
- Nie ma jej tu, nie musisz się już podlizywać.
-Hej! Wcale się nie jej nie podlizuję! – zaśmiał się – Chciałem się tylko zrehabilitować po tej wpadce.
- Co ci wtedy odbiło? – nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Z ciekawości zapytałem. – bronił się Piotr
- I co ładna? – zapytałam przekornie
- Hmm – chłopak zrobił zamyśloną minę – Może być.
- Akurat! Ja już wiem co ci chodzi po głowie. Przyznaj, że gdyby nie Alek to …
- No? To co? – przerwał mi odkładając swoją butelkę
- Już ty dobrze wiesz –przekomarzałam się
- Odszczekaj to.
- Ani myślę.
Pożałowałam natychmiast, ponieważ chłopak rzucił się na mnie i zaczął łaskotać.
-Zawsze musisz mieć ostatnie słowo, marudo ?- powiedział pomiędzy moimi piskami . Próbowałam się wyrwać z jego objęć, lecz niestety nie udało mi się. Zaczęłam błagać o litość
- Proszę, proszę przestań! – nie mogłam zaczerpnąć tchu, pomyślałam, że jeszcze moment i się uduszę.
- Jak mi coś obiecasz – powiedział Piotr, przerywając tortury. Po raz kolejny zobaczyłam jego uśmiech, a w jego oczach roztańczone iskierki – że trochę wyluzujesz!
Po raz kolejny wbił mi palec miedzy żebra, syknęłam.
- Obiecuję, Obiecuję! – zapewniałam żarliwie – O, zobacz już się wyluzowałam.
Chciałam się wyrwać, ale zobaczyłam ,że Piotr spoważniał.
-Ubrudziłaś się – zauważył, łapiąc za fragment mojej tuniki – Pewnie przy tym upadku podczas gry.
- Oj… Pewnie tak – faktycznie, byłam cała zielona na tyłku .
- Przepraszam – Piotr zrobił smutne oczy, wyglądał uroczo
- Nic się nie stało – powiedziałam – może zejdzie.
- Zdejmij ją.
-Co?
- Nie chciałaś przypadkiem opalać?
Miał rację, wstydziłam się jednak pokazać blade ciało. Piotr musiał to wyczuć, gdyż delikatnie podciągnął moją tunikę w górę. Z wahaniem ściągnęłam ją przez głowę, czułam na sobie wzrok Piotra, leżącego obok mnie i podpierającego się na łokciu. Czułam się naga i nie odważyłam się na ściągnięcie szortów. Położyłam się szybko na brzuchu.
- Jesteś strasznie blada – zauważył Piotr, a ja poczułam się lekko urażona tą uwagą – spalisz się na takim ostrym słońcu. Zabrałaś krem z filtrem?
- W torebce – rzuciłam krótko, czekając aż Piotr poda mi olejek.
- Pozwolisz ,że cię wyręczę.
Cholera. Jasne, że pozwolę , pomyślałam. Bez słowa odgarnęłam z pleców swoją kitkę, poczułam jak Piotr siada na mnie okrakiem oraz jak rozwiązuje się moje bikini. Zamarłam. Zimny krem polał się po moich plecach, aż podskoczyłam.
-Przepraszam – powiedział.
Bez słowa czekałam na rozwój wydarzeń. Dłonie Piotra zaczęły wędrować rozkosznie po moich plecach, zataczając koła wokół łopatek i lędźwi. Chłopak masował moje plecy z pasją i wyczuciem, po raz kolejny oblała mnie fala gorąca. Jego dłonie,  śmielsze z każdą chwilą, trafiały w coraz intymniejsze partie mojego ciała, przez co miałam wielką ochotę jęknąć, powstrzymałam się jednak zagryzając dyskretnie własną dłoń.
- Gotowe – powiedział, zawiązując mój kostium.
-Dziękuję- odpowiedziałam przełykając ślinę, niczym dziecko, widzące ulubione słodycze.
- Twoja kolej – zachęcił mnie. Wzięłam od niego olejek i gestem nakazałam odwrócić mu się na brzuch – Ale ja nie opalam dzisiaj pleców – patrzył na mnie pewny siebie.
-Więc możesz zrobić to sam – powiedziałam.
- Mogę, ale ty się musisz zrewanżować – Piotr położył się wygodnie układając rękę za głową i uginając nogi w kolanach. Czekał. Dopiłam swoje piwo do końca, po czym z udawaną pewnością siebie usiadłam na nim. Tak naprawdę cholernie się krępowałam, a Piotr bacznie obserwował każdy mój ruch, co onieśmielało mnie jeszcze bardziej.
Wylałam trochę olejku na brzuch Piotra, przez co, podobnie jak ja wcześniej, drgnął. Zaczęłam wcierać krem w ciało Piotra, mogłam poczuć każdy wypracowany przez niego mięsień. Moje dłonie błądziły po piersiach, brzuchu o ramionach chłopaka, nieświadomie zaczęłam dotykać go z coraz większą zachłannością. Spojrzałam Piotrowi w oczy i zdałam sobie sprawę, że cały czas bacznie śledził moje ruchy, kiedy to ja dałam się ponieść emocjom. Chciałam coś powiedzieć, usprawiedliwić się, ale żadne konkretne słowa nie przychodziły mi na myśl, a Piotrowi nie schodził z twarzy zuchwały uśmieszek. Zdenerwowałam się, chłopak wyraźnie ze mnie kpił i jeszcze czerpał z tego satysfakcje. Chcąc dać mu nauczkę, chwyciłam za opakowanie z kremem i bez zahamowań chlusnęłam mu białą mazią w twarz.
- Osz ty! – wrzasnął zaskoczony Piotr zamykając oczy. Nie miałam jednak czasu na słuchanie tego co ma mi do powiedzenia, gdyż poderwałam się na nogi i zaczęłam uciekać. Wiedziałam bowiem, że za chwilę zostanę ukarana za swój występek. Niestety Piotr był ode mnie szybszy, bez trudu mnie dogonił i łapiąc w pół powalił na ziemię.
- Jak mogłaś? – Piotr zaczął wycierać twarz w moje ciało.
Chłopak przywarł do mnie w bardzo intymny sposób. Wiedziałam, że nie ma to już nic wspólnego z wygłupami dwójki przyjaciół. Nasze spojrzenia spotkały się, a Piotr powoli zaczął nachylać się w moją stronę. Ogarnęła mnie panika, zorientowałam się jednak, że nadal trzymam w dłoni krem do opalania. Po raz kolejny przysnęłam nim Piotrowi prosto w oczy.
Poturbowani wróciliśmy na koc, w oddali zobaczyliśmy Alka trzymającego pod rękę Alicję. Oboje wydawali się rozpromienieni.
- Co tu się znowu stało? – zapytał Alek, kiedy podeszli bliżej – Musicie się bić zawsze kiedy jesteście sami?
Spojrzałam na Piotra. Jego oczy były przekrwione, wiedziałam, że musi go bolec. Oblewanie go kremem po raz drugi było przesadą.
Postanowiliśmy wrócić do domu, więc pozbieraliśmy swoje rzeczy.
- Idziecie? – zapytał Piotr
- Idźcie przodem – zaproponowała Alicja.
Całą drogę powrotną plotkowałyśmy o tym co się wydarzyło.
Sonia

Alek

Piotr

Alicja

środa, 14 maja 2014

Alicja


Łąka to bardzo ładne miejsce , uczęszczane z reguły tylko przez nas, w sam raz żeby poleżeć, zrelaksować się i ogólnie skorzystać z uroków lata.
Kiedy dotarliśmy na miejsce rozłożyliśmy koce i ręczniki. Chłopcy od razu ściągnęli koszulki, a ja postanowiłam poczekać z rozbieraniem na Alicję, więc położyłam się tylko na kocu.
- To jak? Gramy ? – zapytał Piotrek, kucając przy mnie, w ręku trzymał piłkę do siatkówki. Zerknęłam na jego nagi tors i muskularne ramiona, cholera, poczułam ze znowu się czerwienie.
- Poczekajmy na Alę – zawyrokowałam, zmuszając się, aby spojrzeć mu w oczy.
Chłopak uśmiechnął się, pomyślałam ze na pewno już dostrzegł moje niepokryte makijażem rumieńce. Położyliśmy się w trójkę obok siebie, wystawiając nasze twarze na promienie słoneczne i zamknęliśmy oczy. Próbowałam oczyścić umysł, niestety cały czas myślałam o tym, że obok mnie leży półnagi Piotr. Zerknęłam na niego ukradkiem.  Jego ciało nie raziło bielą, jak moje, lecz miało delikatny odcień wczesno-letniej opalenizny, a ciemne włosy układały się byle jak naokoło głowy . Zamknęłam powtórnie oczy, nie chcąc, aby mnie nakrył na gorącym uczynku.
- Ładna ta Alicja? – Zapytał Piotr, przerywając ciszę. Chciałam udzielić mu odpowiedzi, lecz niestety zrobił to ktoś za mnie.
- Ładna. A co?
Otworzyłam natychmiast oczy i zobaczyłam, nad naszymi głowami wysoką blondynkę. Chłopcy poderwali się do góry, lecz Alek z wrażenia potknął się o własne nogi, lądując majestatycznie na trawie.
- Cześć! – powiedział Piotr, podając dziewczynie rękę – Ty musisz być Alicja. Jestem Piotrek.
- Widzę, że z ciebie wielki bystrzak, Piotrku – Odpowiedziała Ala, przeszywając Piotra wzrokiem, na co chłopak okropnie się zmieszał. Wiedziałam, że chce mu dać nauczkę za pytanie, na którym go przyłapała – Alek, widzę Ty jak zwykle w formie – dziewczyna podała mojemu bratu rękę, pomagając mu wstać, po czym dala mu buziaka w policzek na powitanie.
- Zwalasz z nóg kobieto – odpowiedział Alek z delikatnością hipopotama.
Zaśmiałam się, widząc jak Alicja z ironią unosi brwi.
- Cześć Soniu- powiedziała, całując mnie w policzek – Dobrze cię widzieć.
- Ciebie również. Czekaliśmy  na ciebie z grą w siatkówkę.
- Super! To chodźcie. – Ala położyła ostrożnie torebkę na mój koc – Alek! Jesteś w mojej drużynie.
Alek z uśmiechnięty od ucha do ucha podreptał za Alicją.
- On całkiem dla niej stracił głowę-  powiedział do mnie Piotr, tłumiąc śmiech.
- Poczekaj na najlepsze- odpowiedziałam, po czym ramię w ramię podążyliśmy za przyjaciółmi.
Podzieliliśmy się na dwie drużyny, a gra toczyła się bardzo przyjemnie. Wszyscy zanosiliśmy się śmiechem patrząc, jak Alek próbuje popisac się przed Alicja, odbijając za wszelką cenę każdą piłkę, nawet te najbardziej zabójcze.
- Uwaga! Serwuje – Krzyknął Alek, uderzając z całej siły.
Piłka pomknęła w nasza stronę z niewiarygodną szybkością.
-Moja! – krzyknęłam do Piotra
-Moja! –zawołał Piotr w tym samym czasie
ŁUP! Wbiegliśmy z prosto na siebie, zwalając się wzajemnie z nóg. Uderzenie o ziemię zaparło mi dech.
- Jesteś cała? – usłyszałam zatroskany głos Piotrka
-Myślę – powiedziałam, podnosząc się ostrożnie i wolno wypowiadając wyrazy – że to chyba koniec gry.
Zmęczeni  usiedliśmy z powrotem na kocach, zadowoleni z gry. Alicja sięgnęła do swojej torebki, wyciągając cztery butelki piwa i podając każdemu po jednej.
-Jesteś boska – podlizał się mój brat.
- Jak je przynosiłam to były zimne, ale widocznie za długo graliśmy
- Nie szkodzi. I tak miałaś genialny pomysł –powiedział Piotr, najwyraźniej nadal chcąc nadrobic sympatię Ali, na której to jednak nie robiło wrażenia.
- Alek, czy ten strumyk dalej płynie tak jak płynął? – zapytała Ala
- Z tego co wiem to nic się nie zmieniło – odpowiedział.
- Przejdziemy się? – dziewczyna zatrzepotała uwodzicielsko rzęsami.
- Pewnie! – Alek podniósł jeden koc, po czym oddalili się razem z piwem.
- Wracamy za godzinę – zawołała Ala przez ramię – Bawcie się dobrze.
No świetnie, pomyślałam, cała godzina sam na sam z Piotrem.

Łąka

Poranek był bardzo ciężki. Nie dla mnie oczywiście tylko dla chłopaków. Snuli się po całym domu i jęczeli jak zombie. Dla świętego spokoju zaparzyłam dla nich kawę i zrobiłam jajecznicę.
- Już nie miej takiej miny, dobrze wiem co chcesz powiedzieć – oskarżył mnie Alek, grzebiąc w talerzu widelcem bez energii.
- Nie mam zamiaru nic mówić- odparowałam, choć tak naprawdę miałam już  w głowie ułożoną przemowę na temat kaca. Postanowiłam jednak, że ograniczę się z marudzeniem chociażby ze względu na Piotra. Przecież żaden facet nie lubi marud.
- Możemy iść dzisiaj na łąkę – zaproponowałam- podobno ma być po południu ładna pogoda. Pogramy w piłkę i poopalamy się.
- W trójkę nie da rady…. – biadolił mój brat, dobrze wiedziałam ze najchętniej by przespał cały dzisiejszy dzień.
- A kto mówił o ekstra wakacjach ? Mały kac chyba was nie powstrzyma przed zdobyciem świata?  –uśmiechnęłam się przekornie – Nie martw się, jak chcesz to mogę zaprosić Alę.
Wyraźnie zobaczyłam jak Aleksander się rozochocił.
- Kim jest Alicja?- zaciekawił się Piotr
- Przyszła dziewczyna Alka – zakpiłam z brata – i w sumie nie Alicja tylko Aleksandra, sam widzisz ze to brzmi jak przeznaczenie.
- Na boga! Co jest z wami? Nigdy nie zrozumiem tego przekręcania imion – załamał ręce Piotrek – co złego jest w Olku i Oli? Musicie tworzyć sobie zdrobnienia od całkiem innych imion?
- Tak jest zabawniej –  powiedział smętnie Alek, opierając podbródek na dłoni.
- No dobrze – Piotr posłał Alkowi znaczące spojrzenie – to co z Ola? Ala? Znaczy Alicja? Tfu! Jak jej tam było?
Poczułam się rozbawiona, nie on pierwszy na problem z imieniem Ali.
- Ala albo Alicja, do wyboru. Ale lepiej nie nazywaj jej Olą, za Aleksandrą tez nie przepada.
- Dobrze postaram się zapamiętać. To co z nią? – Piotr nie odpuszczał mojemu bratu.
Wiedziałam, że Alek nie puści pary z ust, tak więc przejęłam inicjatywę i udzieliłam Piotrowi wyjaśnień.
- Alicja wpadła Alkowi w oko, przystawia się już do niej kilka miesięcy ale z marnym skutkiem.
- Zaproś ją- Alek uniósł się ambicją – Mogę się z Toba nawet założyć, że dzisiaj wezmę od niej telefon.
- Stoi! – przyjęłam zakład bez zawahania- O gotowanie, aż do przyjazdu rodziców.
Podaliśmy sobie ręce, a Piotr przeciął nasz zakład. Wszystko było by w porządku gdyby nie ta przebiegła mina Alka….
Po południu słońce grzało jak trzeba, a na niebie ani jednej chmury, pogoda idealna aby wyłożyć swoje blade ciało na kocu. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do Ali.
- Słucham? – usłyszałam po drugiej stronie słuchawki
-Cześć! Tu Sonia. Chciałam zapytać czy masz może jakieś plany na dzisiaj?
-Nie, nie… raczej jestem wolna a co się stało?
-Wybieramy się z Alkiem i z Piotrem na łąkę, może masz ochotę pójść z nami?
-Z Piotrem ? Z tym Piotrem?- pisnęła podekscytowana Ala.
- Tak, z tym Piotrem – powiedziałam zawstydzona,  policzki mi płonęły.
- Bardzo chętnie z wami pójdę – oczyma wyobrazi widziałam jak Ala przeskakuje z nogi na nogę – Cieszę się, że w końcu poznam, twój obiekt westchnień.
- Tylko bardzo cię proszę- ostrzegłam ją, wiedziałam bowiem, że jednym z ulubionych zajęć Alicji jest snucie intryg i sianie zamętu – Żadnych podtekstów!
-Dobrze,  dobrze. Spokojnie. Nie mniej jednak, wiesz chyba, że jak będziesz się do niego zbliżać swoim tempem, to wakacje się skończą, a Piotr ci ucieknie sprzed nosa.
- To już mój problem. – ucięłam – To widzimy się na łące, za godzinę ?
- Pasuje, do zobaczenia.
Odłożyłam telefon i zaczęłam się rozglądać za odpowiednimi ubraniami. Potrzebowałam czegoś co będzie wygodne i stylowe. Zaczęłam od włożenia turkusowego bikini ,a  następnie ubrałam  jeansowe szorty, i pasiasta tunikę.
Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie. Miałam bladą, zimową cerę, która aż prosiła się o makijaż, wiedziałam jednak, że pozbawię się wtedy się możliwości opalenia. Postanowiłam więc użyć tylko maskary. Moje brązowe włosy związałam w koński ogon. Wyglądałam ładnie, jednak moja skóra wołała o solarium. Spakowałam do mojej plecionej torby czasopismo, olejek do opalania, koc, ręcznik, a gdy zeszłam do kuchni dorzuciłam jeszcze butelkę wody i trochę słodyczy. Chłopcy, najwyraźniej już gotowi, czekali na mnie w salonie, na kanapie.
- Idziemy? – zapytałam
- Tak jasne, idziemy – odpowiedzieli, wstając

czwartek, 8 maja 2014

Bliskie spotkanie

Poderwałam się z łóżka i pognałam na dół. Stanęłam u stóp schodów podpierając się rekami pod boki.
- Gdzieś ty był? – zapytałam niemal oskarżycielskim tonem.
- Nie twój interes, siostrzyczko – odparował Alek, kierując się do kuchni.
- A właśnie, że mój. Dobrze wiem co planujecie, więc chociaż się przyznaj.
- No dobra, więc skoro wiesz to nie mam się do czego przyznawać.
Zrobiłam swoją zwycięską minę, która i tak nie została zauważona, ponieważ Alek był zajęty rozpakowywaniem zakupów i umieszczania najróżniejszych produktów spożywczych w całej kuchni.
- Jak Boga kocham, ten gość ma do ciebie jakąś słabość – biadolił – Naprawdę, zero męskiej solidarności kiedy pojawia się baba… Nie napracowałaś się chyba zbyt dużo, żeby się wygadał, co?
Alek patrzył znacząco na moją bluzkę. Poczułam mieszankę wstydu i satysfakcji.
- Aleksander! No wiesz ty co… – wydusiłam z siebie oburzonym tonem, gdy do kuchni wszedł nasz nowy lokator.
- Znowu się kłócicie?
- Stary, a ty się już nie pogrążaj – ostrzegł go Alek, po czym zniknął w czeluściach lodówki.
Piotr posłał mi spojrzenie pod tytułem  ” a-temu-to-o-co-znowu-chodzi”
- Mnie nie pytaj – odpowiedziałam niewinnym szeptem.

Wieczorem chłopcy zasiedli w salonie przed telewizorem z zamiarem obejrzenia filmu.
- Nogi ze stołu! – zrzuciłam krótko do Alka, wychodząc z łazienki.
- Soniu, ty już przestań lepiej marudzić, tylko chodź do nas – zachęcił mnie Piotr, podając mi puszkę piwa. Zawahałam się , ale przyjęłam propozycję.
- No dobra – powiedziałam biorąc napój – ale horror odpada, a Alek ściąga nogi ze stołu.
- Jak dla mnie możesz sobie iść – powiedział mój brat, posyłając mi ironiczny uśmieszek.
Odpowiedziałam mu tym samym, strącając mu stopy na podłogę, po czym usadowiłam się pomiędzy chłopakami.
- Iiiii play! – Krzyknął Alek, uruchamiając seans.
Film trwał, akcja toczyła się szybko, chłopcy się śmiali, a ich piwo znikało w zastraszającym tempie, tylko moja puszka wciąż była prawie pełna.
- Sztywniara z tej naszej Soni ,prawda? – dokuczył mi Alek.
- Odwal się- odcięłam się szybko. Nie uważałam tych docinek za na tyle ważne, aby odrywać się od filmu, kiedy niespodziewanie w mojej obronie stanął Piotr.
- Stary, popatrz na siebie, małpiszonie. Ona przynajmniej jakoś wygląda.
- Ależ jesteście mdli… -przewrócił oczami Alek – Pauza! Muszę do łazienki.
Posłusznie zatrzymałam film, lecz gdy tylko zamknęły się drzwi toalety jak na komendę razem z Piotrem sięgnęliśmy do przycisku Play. Nasze dłonie spotkały się kiedy chwyciliśmy za pilot.
BĘC! Dotyk jego dłoni był dla mnie tak nieoczekiwany, że z wrażenia upuściłam urządzenie na podłogę, które rozsypało się na części.
- Co się tam dzieje? – dobiegł nas zza ściany głos Alka
Rzuciliśmy się na podłogę, aby jak najszybciej zebrać baterie i inne plastiki. Zaczęłam obchodzić kanapę na czworakach, kiedy nagle natrafiłam głową na coś twardego.
-Ałł!! – krzyknęłam, trzymając się za czoło, a przed oczami pojawiły mi się roziskrzone gwiazdki
- Żyjesz? – zapytał Piotr zbolałym głosem trzymając się obiema rekami za nos. Najwidoczniej postanowił obejść kanapę z drugiej strony w poszukiwaniu resztek pilota.
Usłyszeliśmy dźwięk spłukiwanej wody, spłoszeni popatrzyliśmy na siebie. Szybkie mycie rąk, przekręcenia zamka, zgaszenie światła- jakieś dwadzieścia sekund, przekalkulowałam szybko w myślach.
Niczym sprinterzy na dźwięk wystrzału poderwaliśmy się z podłogi i już po chwili siedzieliśmy na kanapie, a pilot, jak gdyby nigdy nic, leżał na stole.
- Dobra, możemy dalej – powiedział Alek, wskakując przez oparcie na środkowe miejsce – Co się tu, kurde, stało – Alek patrzył to na siny nos Piotra, to na mojego pokaźnego guza na czole.
Z miną niewiniątka podałam mu miskę ze stołu.
-Chipsa?

Nieoczekiwane komplikacje

Krótko po południu zapukałam do pokoju gościnnego, który zajmował Piotr.
- Proszę. – usłyszałam, więc nacisnęłam klamkę.
- Można?- zapytałam nieśmiało
- Jasne, siadaj. – Poklepał zachęcająco miejsce na łóżku obok siebie, ale ja tylko oparłam się o ścianę
- Wpadłam sprawdzić  jak sobie radzisz. Rozpakowywanie, te sprawy…
Prawda jest taka, że już  jakiś czas trochę durzę się w Piotrze. Od kilku lat nie był tylko kolegą Alka, tylko facetem baaardzo w moim typie. Głos mu zmężniał, muskulatura jak trzeba, a rysy twarzy się wyostrzyły. Dość niezręcznie było mi myśleć o nim w ten sposób, bo przecież to tylko Piotr, kolega z dzieciństwa, jednak za każdym razem gdy go widywałam mózg odmawiał mi posłuszeństwa.
- Raczej średnio jak widać – Piotr wskazał na nieruszone jeszcze bagaże – możesz mi pomoc jak chcesz bo ja jakoś nie mogę się zebrać.
Zawahałam się, czy naprawdę chce grzebać w jego rzeczach ?
- Okey – powiedziałam rozpinając zamek pierwszej torby. – Aaa więc – wymamrotałam, przebywanie z Piotrem sam na sam bardzo mnie onieśmielało – Gdzie pojechał Alek?
-Tak jak powiedział – chłopak puścił do mnie oczko – Załatwić coś.
- Co załatwić?- postanowiłam że będę nieustępliwa, ponieważ pomysły chłopaków bywały czasami niebezpieczne.
- Oj no weź, ale z ciebie maruda.
-Bo wiem czego się mogę po was spodziewać – westchnęłam, chodząc tam i z powrotem umieszczając ubrania Piotra w szafie.
-Nic takiego, pojechał po alkohol -  wzruszył ramionami
Ręce mi opadły, rodziców nie ma w domu, zero kontroli nad Alkiem  i jeszcze do tego alkohol, oj źle to wróży.
-Słuchaj Piotrek, co wy znowu kombinujecie?
-Ha ha! Nic nie kombinujemy, prawie rok się nie widzieliśmy wiec będzie co opowiadać przy piwku.
- Mam tylko nadzieje, ze przy jednym, nie piętnastu.
- Rany babciu, ale ględzisz, ile ty masz lat ? Osiemdziesiąt czy dwadzieścia?
-Tak w sumie to dziewiętnaście- zaśmiałam się.
-Oj, to tym gorzej- Piotr posłał mi swój czarujący uśmiech, widać było ze jest w  świetnym humorze. Z powodu przyjazdu? Wieczornej posiadówki? A może – puściłam wodze fantazji -  dlatego ze mnie widzi?
-Uważam, ze jesteście z Alkiem bardzo udanym rodzeństwem.
-Tak? A to dlaczego ? – zaciekawiłam się, przecież mój brat to kretyn.
-Bo jesteście kompletnie różni od siebie. Chyba nawet sama to widzisz, jak woda i ogień.  Alek zatrzymał się na poziomie czternastolatka, za to ty dorosłaś za was oboje, pomyśl tylko co on by bez ciebie zrobił?
-Pewnie czekałby w kolejce na pogotowiu – zażartowałam.
Stanęłam naprzeciwko Piotra, już miałam sięgnąć za jego plecy po kolejną torbę, tym razem mniejszą, kiedy złapał mnie za rękę. Poczułam dreszcz.
-Tę możesz zostawić dla mnie – powiedział.
-Prywatne łamane przez tajne? – zapytałam, próbując zabrać rękę, ale Piotr mi na to nie pozwolił.
- Wiesz… – Powiedział, zmuszając mnie do zajęcia miejsca obok niego – Rzadko, mamy okazję porozmawiać sam na sam. Czasami mam wrażenie, że Alek stworzył trzy swoje klony i rozkazał im być w każdym możliwym miejscu w tym domu.
-Jeden Alek to za dużo, a co dopiero czterech – uniosłam brwi.
Piotr położył się na plecach i zakrył twarz rękami. Zauważyłam, że jego koszulka się uniosła, a moim oczom ukazał się skrawek umięśnionego brzucha. Poczułam falę gorąca. Muszę stąd wyjść, pomyślałam.
- Chyba jesteś dla niego zbyt surowa Soniu – powiedział Piotr spoglądając na mnie, tym samym wyrywając mnie z rozmyślań.
-Nie sądzę Piotrze –uśmiechnęłam się. Chcąc jak najszybciej zmienić temat, ponownie sięgnęłam po tajemniczą torbę, która nadal znajdowała się za głową chłopaka. Pobodnie, z resztą jak poprzednim razem, zostałam w połowie drogi złapana za rękę.
-Mówiłem żebyś zostawiła, uparciuchu –nachylając się nad Piotrem, ponownie ujrzałam jak się uśmiecha.
-Absolutnie, nie mam zamia… – urwałam, zorientowałam się, że chłopak wpatruje się mój dekolt.
Podskoczyłam jak oparzona, a policzki mi płonęły.
- Yyy, ja.. ten.. no… Właśnie mi się przypomniało, że muszę coś zrobić. Alek zaraz powinien wrócić.
-No okey – powiedział Piotr z poważną już miną – Wiesz gdzie mnie znaleźć.
Kiedy zamknęły się za mną drzwi od pokoju gościnnego, szybkim tempem udałam się do siebie.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozmyślać o tym co zaszło. Co się ze mną dzieje? Muszę trochę wyluzować, bo jak się będę tak zachowywać cale wakacje to w końcu dostanę zawału.
-Jestem! – usłyszałam z dołu głupkowaty głos Alka.
Dzięki Bogu-pomyślałam – kretyn.

Armagedon wisi nad nami

W kuchni zabrałam się do robienia śniadania dla całej naszej trójki, podczas gdy Alek i Piotr usiedli przy stole i zaczęli przyglądać się mojej krzątaninie.
- Piotr, a Ty na długo zostajesz? -zapytałam od niechcenia. Piotrek to kolega Alka oraz kiedyś nasz sąsiad, cała nasza trójka zna się praktycznie od dzieciństwa, tak więc przeprowadzka Piotra do Warszawy ogromnie nas zasmuciła. Gościmy go u nas praktycznie już co roku, w każde wakacje.
-Może miesiąc, może dłużej. -odpowiedział, wykładając nogi na sąsiednie krzesło-To Ty nie wiedziałaś, że przyjeżdżam? Przecież umawiałem się z waszymi rodzicami końcem kwietnia.
Pokiwałam z politowaniem głową,no tak, po coż mnie w ogóle o czymkolwiek informować.
Przez chwilę poczułam się jak lokator we własnym domu. Położyłam zrobione kanapki na stole i zaczęłam parzyć herbatę.
- W tym roku chcemy zrobić coś ekstra!- podekscytował się Alek
- co roku mówicie ze robicie coś ekstra i wiecie chyba jak się to kończy? - spojrzałam na nich znacząco- Ekstra wizytą na pogotowiu.
-Noo, ale wiesz.. Przynajmniej już wchodzimy bez kolejki.
-Jakbym byłam lekarzem i bym zobaczyła pajaca z widelcem w stopie to też bym go przyjęła bez kolejki. – z poirytowaniem postawiłam trzy kubki z napojem na stole.
- taaa, a wiesz że może coś w tym jest? – zamyślił się Alek
- Tak czy inaczej – zabrał głos Piotrek – tym razem, to będą zapomniane wakacje. I nie wiem czy wiesz, ale ty nam w tym pomożesz.
-Ooo nie, mój kolego sympatyczny- zaśmiałam się, zrzucając jego nogi z krzesła i robiąc sobie miejsce – co to, to nie. Po moim trupie, mój drogi.
Na wszelki wypadek odpukałam w niemalowane.
-No co Ty, będzie fajnie – chłopak uśmiechnął się do mnie szelmowsko, przez co poczułam, że się rumienię- jesteśmy młodzi, piękni, więc tego roku zawładniemy światem.
- Nie szarżuj tak z tym pięknem – Powiedziałam, patrząc znacząco na Alka, który łapczywie wpychał sobie do ust dwie kanapki na raz.
- No soo? ja jeffce roffne! – powiedział z pełnymi ustami.
-Rosnąc, to ty chłopcze już przestałeś dawno. – wyrwałam mu talerz z kanapkami- nie obżeraj się, daj zjeść innym. Co macie zamiar dzisiaj robić?
-Ja muszę załatwić jeden drobiazg- Alek posłał Piotrowi znaczące spojrzenie – A Ty masz za zadanie dotrzymać towarzystwa naszemu gościowi.
- Co Ty na to? – rzucił Piotrek
-Cóż.. Postaram się postarać…

Ah! Witajcie wakacje, witaj przygodo!

Był pierwszy dzień wakacji, a tak konkretnie to siódma rano, wiec jakby na to nie patrzeć, blady świt, zwłaszcza w wakacje.
A wiec… jak to było? aaa tak, już pamiętam:
Alek biegł, i biegł, i biegł… co ja mowie?! on pędził i to w dodatku prosto na mnie! Aaa! o matko! o matko! Tak myślę, że chyba zemdlałam, a potem dostałam jakichś drgawek czy coś i przysięgam, usłyszałam tak jakby głos, z przestworzy: „wstaawaj! wstaaaawaj!”
Otworzyłam oczy jak opętana, zobaczyłam nad sobą Alka, który potrząsał za moje ramiona.
-Czyś Ty zgłupiał?!- krzyknęłam
I żeby tak rodzony brat? Za jakie grzechy, ja pytam ?
- Noo księżniczko, podnoś swój tyłek. No już! raz, raz!
-Zabieraj się stąd, kretynie!- prychnęłam, spychając Alka na podłogę- Trochę prywatności.
Czy naprawdę w pierwszy wakacyjny poranek atrakcyjniejsze od słodkiego snu jest ściąganie mnie z łóżka?
Przeciągnęłam się tak mocno, że aż zakręciło mi się w głowie i mrucząc pod nosem kreatywne obelgi stanęłam na nogach, czego niemal natychmiast pożałowałam, ponieważ do pokoju wszedł Piotr i obaj zanieśli się histerycznym śmiechem na mój widok.
Spojrzałam na siebie, ooo jaaacie… Wczoraj, przed snem byłam już tak wykończona, że w efekcie, nie dość nie założyłam moją koszulkę XXL, nazywaną przeze mnie potocznie piżamą, na lewo,  to jeszcze tył na przód, a tak bonusowo lewa ręka w ogóle nie trafiła tam gdzie jej miejsce czyli do rękawa.
Niewiele myśląc wskoczyłam z powrotem pod kołdrę.
-Ty głąbie! – krzyknęłam- zawsze to robisz! nie znudziło ci się jeszcze? zachowujesz się jak pięciolatek… Bla, bla, bla… Właściwie to treść mojego głośnego monologu jest mało ważna, pragnę tylko zwrócić uwagę, że pomiędzy kochającym się rodzeństwem nastąpiła ostra wymiana zdań, którą w dość oryginalny sposób przerwał Piotr.
-Śniadanie.
-Co? – zapytaliśmy równocześnie.
-nooo nic- zaśmiał się Piotr – Ale jakbym powiedział, przestańcie, to byście przestali?
- Nie.- Odpowiedzieliśmy znów równocześnie, szczerząc zęby w ten sam sposób, tylko w przypadku Alka był to sposób idiotyczny.
-No tak, śniadanie to bym w sumie zjadła – mruknęłam do siebie
Zaczęłam już ponownie wstawać, kiedy chłopcy znów zaczęli parskać śmiechem.
- Aaaa!! Wynocha stąd! wynocha!